TWARZE
-
Wydawnictwo Edukacyjne - Kraków - 2000
Janek miał najpierw na imię Josele. Chodziłem z nim do szkoły. W pierwszej klasie, a także później, nic nas nie było w stanie poróżnić. Łączyło nas za to wiele, choćby mieszkanie w sąsiedztwie i wspólne wymyślanie figli, jak wrzucanie dziewczynom żywych chrzcząszczy do szklanek z mlekiem. Zanosiły to swoje mleko na podwórko, jakby się tym chwaliły , ale sprytny Janek, to znaczy wtedy wciąż jeszcze Josele, odkrył ich tajemnicę. Tak naprawdę mleko dziewczętom nie smakowało, wychodziły więc na podwórko i tylko obnosiły sie z nim, i czekały na sposobny moment, by wylać zawartość szklanek za szopę, w której pracował stolarz Jojne Mendel. Uważaliśmy ga za wariata, bo kiedy dziewczyniska zbliżały się do jego szopy, od razu rzucał hebel i biegł do okna. Podpatrywał, jak "kozy" wylewały swe mleko za ścianę. Co go do tego ciągnęło? Nic innego, jak jakieś wariactwo, no bo czy ociekające po deskach mleko może przykuć czyjąś uwagę? A może nie to go ciekawiło? Może chciał dojrzeć, co tam dziewczyny skrywają pod spódnicami? I właśnie o to wielu chłopców go podejrzewało. Ale z drugiej strony, cóż by tam mógł wypatrzyć? Nie, Jojne Mendel musiał po prostu być wariatem. |