Copyright
2001 - 2002 Austriapol. Alle Rechte vorbehalten. |
WARSZAWSKA
GALA PROFESORA DR ADAMA ZIELIŃSKIEGO |
Warszawa,
2 grudnia 2002 |
...
Poznałam Adama Zielińskiego osobiście, okazało się, że jest właśnie taki, jak
to sobie wyobraziłam - jest jak bohater powieści jednego z moich ulubionych pisarzy
- P.G. Wodehousa. Wszyscy główni bohaterowie powieści P.G. Wodehousa są nienagannie
ubrani, zazwyczaj noszą skrojone na miarę garnitury, idealnie wyczyszczone obuwie,
mają wyrafinowane, błyskotliwe poczucie humoru, potrafią się znaleźć w każdym
towarzystwie, znają dzieła wielkich mistrzów zarówno malarstwa, jak też muzyki
czy literatury, należy to do podstaw dobrego wychowania bohaterów P.G. Wodehousa,
kierują się bardzo wysokimi normami etyki i moralności, a ponad wszystko, są nienawracalnymi
optymistami. Niezależnie od tego, co ich w życiu spotyka, nie tracą przysłowiowej
dobrej miny do złej gry. Dlatego od ponad stu lat trafiali i trafiają do serc
milionów czytelników na całym świecie. Często myślę, że nie ma przypadków: postać
Adama Zielińskiego, bardzo eleganckiego mężczyzny spotkanego w ambasadzie przypomniała
mi atmosferę powieści P.G. Wodehousa. Kilka tygodni później, pojechałam do Krakowa
na zaproszenie Domu Norymberskiego, który prezentował moją poezję publiczności
Krakowskiej. Podczas tego pobytu spotkałam się z redaktor Gazety Krakowskiej,
Marysią Ziemianin. Zaczęła opowiadać właśnie o Adamie Zielińskim. "Adam jest
pisarzem, chociaż dopiero niedawno," - poinformowała mnie - "zdecydował
się sięgnącć po symboliczne pióro". Po powrocie do Wiednia zabrałam się za
czytanie książek tego pisarza. Na początek przeczytałam jego "Garbaty świat",
książkę inną od wszystkich, które do tej pory czytałam. Akcja jej toczyła się
równolegle w kilku różnych miejscach, ale nie w jednym kraju, tylko w różnych
krajach, na różnych nawet kontynentach. To takich powieści brakowało mi zawsze
na listach lektur uniwersyteckich, powieści uwzględniających problemy powstające
w związku z globalizacją świata, powieści których bohaterowie przekraczaliby granice
kilku rzeczywistości nie tylko jako turyści, ale jako współcześni emigranci, powieści
próbujących połączyć różne sposoby życia i myślenia w jedną całość. W "Garbatym
świecie" Adama Zielińskiego odkryłam postacie, które próbują wtopić się będąc
już dorosłymi ludźmi w kultury dość odległe od kultur, w których spędzili swoje
dzieciństwo i młodość, bohaterów, którzy starają się te inne kultury nie tylko
zrozumieć, ale je czuć. Uważam, że niezbędnym dla przyszłości świata zmierzającego
w kierunku globalizacji jest uświadamianie jego obywatelom trudności nie tylko
materialnych ale też emocjonalnych związanych z asymilacją w różnych strefach
kulturowych, w różnych strefach językowych. W globalnej wiosce przywiązanie do
miejsca urodzenia będzie przywiązaniem bardzo istotnym, ale nie będzie przeszkadzało
swobodnemu przemieszczaniu się i wielokrotnej zmianie miejsca zamieszkania. Wprost
przeciwnie, w tym nowym świecie przywiązanie do miejsca, w którym spędziło się
dzieciństwo i młodość będzie podręcznym środkiem gwarancji stabilności psychicznej.
Do niego będzie się powracać w celu regenerowania energii życiowej. To spod pióra
Adama Zielińskiego wyszło zdanie, że korzeni nie można odcinać, bo bez korzeni
każde drzewo uschnie... Trzymałam na kolanach "Garbaty świat" i przed
oczami miałam Wiedeń, Nowy York, Kraków. Ale nie mój Wiedeń, czy Nowy York, czy
Kraków, tylko zupelnie inny, chociaż mi nie obcy świat przedstawiony przez Adama
Zielińskiego. Jego opowieść o tych miejscach była opowieścią pełną bólu, opowieścią
o przemijaniu miłości, przemijaniu życia, przemijaniu idei, przemijaniu systemów.
Jeszcze kilka zdań na temat jednego z najpiękniejszych opowiadań, jakie w życiu
przeczytałam - opowiadania zatytułowanego "Galicyjski prowincjusz".
Do momentu kiedy to opowiadanie trafilo na moje biurko, nie podejrzewałam Adama
o skłonności poetyckie. Wydawał mi się być pisarzem dość realistycznym. Wspomniał
zresztą w jakiejś z naszych krótkich rozmów, że poezja to nie koniecznie jego
rzecz. W "Galicyjskim prowincjuszu" odkryłam zupełnie mi nieznane oblicze
Adama - oblicze prawdziwie romantycznego poety. "Galicyjski prowincjusz"
jest krótką formą, ale jest bardzo wnikliwą analizą rzeczywistości europejskiej,
jest przepięknym wspomnieniem z dzieciństwa, a jednocześnie przecudną baśnią o
przyszłości, w której granice między państwami znikną nie tylko fizycznie, ale
znikną też z naszych umysłów, w której możliwy będzie kościół, cytuję tu Adama
"wielki, biały, pełen światła kościół, gdzie każdy może się modlić do swojego
Boga. Na lewo meczet z zielonym dachem, na prawo synagoga z wielkimi kolorowymi
oknami, za nią zaś buddyjska świątynia pełna zieleni i przedziwnych zapachów."
Udało się Adamowi wyczarować na stronach tego opowiadania smaki, zapachy i kolory
w sposób tak zmysłowy, jak udawało się to tylko wielbionemu przeze mnie światowej
sławy poecie, laureatowi Nagrody Nobla - Pablo Nerudzie w jego sonetach miłosnych
pisanych dla żony. Pablo Neruda potrafił jak czarodziej przenieść i zamknąć w
wersy swoich sonetów odgłosy swojej ojczyzny, smak i zapach południowoamerykańskiej
ziemi i kobiet po niej stąpajacych, a Adamowi Zielińskiemu udało się zakląć na
stronach "Galicyjskiego prowincjusza" niepowtarzalność jego ojczyzny
- Galicji. Bardzo ci Adamie dziekuję za to opowiadanie, bo dla mnie nie jest to
tylko opowiadanie o Galicji, jest to opowiadanie o miłości do miejsca urodzenia
i myślę, że dlatego jest to opowiadanie uniwersalne. Ja urodziłam się na północy
Polski, nad jeziorami, ale kiedy czytałam "Galicyjskiego prowincjusz",
byłam do głębi wzruszona, opowiadanie to obudziło we mnie zapachy i smak mojego
dzieciństwa i na pewno każdy, kto to opowiadanie przeczyta, odnajdzie drogę do
swojego dzieciństwa, a to jest jedna z najpiękniejszych dróg... |
Bożena
Intrator |
Foto:
Austriapol |
Copyright
2001 - 2002 Austriapol. Wszystkie prawa zastrzeżone. |